środa, 18 lutego 2009

Środa - task ściema i wielka ulewa

Od rana budują się duże Cu z tendencją do Cb. Nie wygląda to jednak źle ponieważ w pewnym momencie chmury jakby tracą energię i rozpadają się.

Ok 11 ruszamy na start, ciągle jest 50% szans na konkurencję. Chodzą słuchy, ze ma być normalny task po punktach zwrotnych z powodu zagrozenia burzami.
Na starcie jest ekipa Disovery Channel
i wydaję się, ze Godfrey knuje jak podporządkować wszystko produkcji filmowej tak aby duzo glajtów pozwolło na ciekawe ujęcia.
W końcu ogłoszony zostaje task po punktach zwrotnych, który i tak nie ma szans na zaliczenie bo nad pierwszy PZ w Manilli już zblizają się czarne chmury. Straciliśmy dobrą godzinę na górze. Mozna było rozłozyć konkurencję na zachód i godzinę wcześniej (działało) - tam było ok.
Po drugim starcie widzę, ze PZ nad Manillą nie ma sensu więc lecę na północ. Tam wygląda znośnie. Chrzanie konkurencję, lecę po swojemu. Z resztą za pięc i tak minut otrzymujemy informację o zatrzymaniu konkurencji. Kacper decyduje się lecieć ze mną ale nie udaje mu się dokręcić słabych i poszarpanych niby-kominów. Chmury wodniczki. Udaje mi zabrać ale dookoła coraz więcewj chmur, kolumny deszczu pojawiają się jedna po drugiej, zaczyna za mocno ciągnąć. Ląduję.
Uszedłem 200m - ulewa. Nie mam na sobie ani jednej suchej rzeczy. Kangury uciekają spod nóg jak koniki polne. 2,5 km spacerek w deszczu.
Wieczorem kolejne oberwanie chmury. Uprząż, glajt, zapas, buty - wszystko mokre bo w cholernej szopie Godfreya nie ma drzwi i zanim mi to wyschło zostało zmoczone przez kolejny deszcz.
Dziś ładnie. Chyba latamy ale droga na gorę jest raczej w opłakanym stanie po wczorajszej ulewie. O której godzinie wjedziemy na start?

Brak komentarzy: