poniedziałek, 16 lutego 2009

Kolacja

Na kolacje mieliśmy pojechać na "chinola". Najlepszy "chinol" jest w RSL ale dziś był nieczynny. Jedziemy więc do Bowling Club - to samo.

Skończyliśmy u Toma w Royalu czekając ponad godzinę na jedzenie. Z nudów powstała niniejsza historia o tym jak bardzo rząd dba by naród nie rozpił się za bardzo (albo za szybko):


Poniedziałek - CD...

Dzień nudny ale juz nie tak straszny jak poprzednie. Kazdy znlazł coś do roboty - zadne tam skomplikowane zajęcia... poszedem robić zdjęcia mrówkom. Wbrew pozorom wcale nie jest to łatwa sprawa.



Odkryliśmy z Kacprem ogród pełen niespodzianek. Pośród winorośli i figowców znajdują składziki Godfreya. Ma tam wszystko - skrzynki, rury do silnika, doniczki, maszyny rolnicze, gniazda os i wiele innych rzeczy, któe na pewno kiedyś do czegoś mogą się przydać. Mozna powiedzieć, ze składzik ten jest jak internet - jezeli czegoś tam nie ma to znaczy, ze nie istnieje.
Ale najwazniejsze są lodówki. Ma ich dziesiątki. Przerózne modele i typy - od malych turystycznych po wielkie dwukomorowce.


Wjechaliśmy na górę. Bardziej, zeby być w zgodzie z samymi sobą, ze jednak próbujemy. Potem zaczęło wiać i padać więc zjechaliśmy.



Jeden pan zdecydował się na podróz w dół na przyczepie. Musieliśmy mu powiecieć "you passed the test" żeby wlazł jednak do samochodu bo wyglądało to niebezpiecznie...

Później otworzyliśmy to piwo, które wcześniej schowałem do lodówki